Wojciech Bolesław Dusza urodził się w 1912 r. w położonym koło Czarnego Dunajca Odrowążu. Całe swoje dorosłe życie związał jednak z Puławami, gdzie zamieszkał po odbyciu zasadniczej służby wojskowej w marynarce wojennej. We wrześniu 1939 r. walczył jako starszy bosman w szeregach Flotylli Pińskiej, dostał się do niewoli niemieckiej, a następnie uciekł z transportu jenieckiego i powrócił do Puław. Niedługo po tym ożenił się, otrzymał też zatrudnienie w sklepie galanteryjnym. Stosunkowo szybko wstąpił w szeregi puławskiego Związku Walki Zbrojnej, lecz po wsypie, jaka miała miejsce wiosną 1941 r., musiał opuścić ten region Polski i zagrożony aresztowaniem wyjechał na Podhale.

Przyjazd Duszy do rodzinnego Odrowąża zbiegł się w czasie z rozbudową miejscowych struktur podziemia, do których wciągnięto także jego. Najprawdopodobniej działał wówczas pod pseudonimem "Szarota" w charakterze dowódcy grupy ZWZ-AK zabezpieczającej trasy przerzutów granicznych na Węgry. Wzrost aktywności podziemia w powiecie nowotarskim, skłonił jednak Niemców do realizacji zakrojonej na szeroką skalę akcji wymierzonej w kadry miejscowej ZWZ-AK.

Dusza zdołał wyjść cało z serii aresztowań, jakie dotknęły podhalańską konspirację w 1942 r., jednak pozbawiony zaplecza organizacyjnego musiał rozpocząć samodzielną działalność niepodległościową. W ten sposób na przełomie 1942 i 1943 r. zaczęła powstawać grupa "Szaroty", która jednak dopiero po kilku miesiącach przerodziła się w pierwszy na Podhalu oddział partyzancki. Dusza nawiązał też w tym czasie kontakt z krakowskimi komórkami Narodowej Organizacji Wojskowej - obawiając się, że struktury najbliższego mu Inspektoratu AK Nowy Sącz mogą być przez Niemców głęboko zinfiltrowane.

Wiosną 1943 r. "Szarota" zaczął przekształcać kierowaną przez siebie grupę w złożony z kilku, a następnie kilkunastu osób oddział partyzancki, działający zarówno na terenie samego Podhala - w rejonie Zakopanego, Czarnego Dunajca i Nowego Targu, jak i w okolicach Raby Wyżnej. Trzonem oddziału byli ludzie "spaleni" - poszukiwani przez Niemców konspiratorzy lub górale uchylający się od wywozu do Rzeszy. W lipcu do grupy dołączyli też zbiegowie z Krakowa i ze Śląska Cieszyńskiego, przyprowadzeni do "Szaroty" z okolic Myślenic, gdzie wcześniej ukrywali się na własną rękę. Poza ludźmi pozostającymi stale w lesie Dusza stworzył również kilkudziesięcioosobową siatkę współpracowników, która obejmowała swym zasięgiem cały powiat nowotarski. Gromadził też broń niezbędną do planowanych na drugą połowę roku akcji przeciw Niemcom i konfidentom.

Zasadniczym celem działalności oddziału "Szaroty" było jednak zwalczanie działaczy kolaborującego z Niemcami Komitetu Góralskiego, agitujących na rzecz odrębności narodowej górali w ramach tzw. Goralenvolku. Jak zanotował obejmujący w tym czasie funkcję Komendanta Obwodu AK Nowy Targ mjr Adam Stabrawa "Szałas", "Borowy": "Pochodząc z Podhala, ["Szarota"] bolał bardzo nad faktem powstania tzw. ruchu Góralszczyzny z Krzeptowskim na czele oraz nad tym, że za dużo Górali przeszło na służbę niemiecką w charakterze konfidentów. [...] rozpoczął akcje uświadamiania ludzi odnośnie ruchu Góralszczyzny przez rozmowy i pogadanki.
Będąc sam Góralem, wiedział, jak do nich podejść, rezultaty miał b[ardzo] duże. Poszczególnych przywódców ruchu Gór[alskiego] ostrzegał przed konsekwencjami w razie niezaprzestania swej roboty. Jeśli to nie pomagało, wysyłał patrol, który konfiskował danemu osobnikowi żywność, a samemu wymierzał chłostę. Z reguły taka kara była wystarczająca, jednak jeśli nie zachodziła poprawa zachowania, to wówczas Dusza decydował o likwidacji danej osoby. Nie miał też litości dla konfidentów i zdrajców. Łącznie jego grupa przez kilka miesięcy swojej działalności wykonała ponad 20 wyroków śmierci".

Z całą pewnością pojawienie się oddziału "Szaroty" było dla okupantów dużym zaskoczeniem, gdyż dotychczas myśleli oni, że teren Podhala został przez nich ostatecznie spacyfikowany. Szybko też Gestapo oraz żandarmeria zaczęły prowadzić dochodzenie mające na celu ustalenie, jaki charakter miała nieznana dotąd grupa. Początkowo nie przyniosło ono jednak żadnych efektów. Wszystko wskazuje na to, że przełomem w rozpracowaniu oddziału było dopiero przypadkowe aresztowanie w pociągu relacji Zakopane - Kraków podwładnego Duszy - Tadeusza Kontowicza "Ogrodnika", które pozwoliło Niemcom na dotarcie do oddziału "Szaroty".

Pomimo szczupłości zachowanych źródeł można przypuszczać, że człowiek ten zgodził się za cenę ocalenia własnego życia dostarczać informacji o oddziale. Drugą osobą, która współpracowała z Niemcami, był jeden z przybyłych w lipcu 1943 r. do oddziału uciekinierów - Edward Makówka "Czarny Edek". Możliwe, że od początku był on agentem niemieckim, mającym dostarczać informacji o funkcjonujących w Małopolsce grupach zbrojnych. Jego działalność postępowała równolegle z działalnością "Ogrodnika". Ostatnim z kolei niemieckim współpracownikiem ulokowanym w oddziale "Szaroty" był inny partyzant - aresztowany i zwolniony za cenę współpracy Mieczysław Bittner "Thor".

Okupanci, mając swoich ludzi w oddziale, świadomie nie dokonali od razu jego likwidacji, lecz stopniowo pozyskiwali informacje o kolejnych punktach kontaktowych i sieci współpracowników Duszy. Kiedy uzyskano już wystarczającą ilość danych, zdecydowano się uderzyć w ludzi, który stanowili oparcie dla oddziału, jednocześnie wprowadzając do struktur podziemia kolejnych agentów-prowokatorów.

Szczególną rolę w całym przedsięwzięciu odegrali dwaj volksdeutsche w służbie niemieckiej żandarmerii - Bolesław Holler i Antoni Arkulary - nadzorujący posterunek polskiej "granatowej" policji w Chocho-łowie. Z kolei ze strony Gestapo likwidację oddziału Duszy zabezpieczał inny volksdeutsch - tłumacz Komisariatu Policji Granicznej w Zakopanem SS-Unterscharführer Adolf Krupanek. Wszyscy trzej doskonale znali język polski, często pracowali "po cywilnemu", spotykali się też z partyzantami, którzy byli nieświadomi ich rzeczywistej roli.

Pierwszą fazą akcji likwidacyjnej było rozbicie we wrześniu 1943 r. struktur stworzonych przez "Szarotę" w rejonie Raby Wyżnej. Najścia na domy współpracowników, obławy z pomocą ściągniętego z Krakowa zmotoryzowanego plutonu żandarmerii, skrytobójcze mordy - to wszystko zmusiło Duszę do definitywnego opuszczenia tego terenu i rozproszenia oddziału. Na niewiele się to zdało. Znając kryjówki partyzantów, okupanci kolejno ich likwidowali, zabijając przy okazji udzielających im schronienia górali z Zakopanego, Ludźmierza, Nowego Bystrego i innych miejscowości Podhala. W końcu 7 października 1943 r. żandarm Holler wraz z grupą "granatowych" policjantów odnalazł w Białym Dunajcu samego "Szarotę". Wywiązała się walka, podczas której ostrzeliwujący się partyzant został poważnie ranny i pochwycony. Nie wiadomo, czy Wojciech Bolesław Dusza zmarł zaraz po starciu, czy też przewieziono go do zakopiańskiego "Palace", gdzie zdążyli go jeszcze przed śmiercią przesłuchać funkcjonariusze Gestapo.

Z całą pewnością jednak w tym miejscu urywa się po nim wszelki ślad.

Ofiary niemieckich represji - Źródło: "Krwawy Ślad - Nieznani Bohaterowie Podhala" Zbigniew Sikora

Pozostali ludzie "Szaroty", pozbawieni dowódcy i wizji dalszej pracy konspiracyjnej, ginęli kolejno w walce lub już po aresztowaniu rozstrzeliwano ich w zbiorowych egzekucjach. Część współpracowników oddziału wysłano do KL Auschwitz, wielu z nich nie doczekało końca wojny. Ostatnim aktem samoobrony podziemia była likwidacja "Czarnego Edka", który podając się za nieżyjącego już wtedy "Szarotę" próbował wciągnąć w pułapkę kolejnych zainteresowanych działalnością niepodległościową górali. Edward Makówka został śmiertelnie postrzelony w Morawczynie 10 grudnia 1943 r. i dzień później zmarł w nowotarskim szpitalu.

Niemcy jednak w dalszym ciągu zastępowali na przełomie 1943 i 1944 r. prawdziwych żołnierzy podziemia agentami i zwykłymi kryminalistami, którzy współpracując z okupantem otrzymali ciche przyzwolenie na działalność rabunkową.

Narodziła się wówczas udająca oddział partyzancki "banda Freibilliga", w której szeregach znalazł się m.in. "Ogrodnik". Z czasem działalność dywersyjną na rzecz Niemców niemal w całości zastąpiły dokonywane przez tę grupę przestępstwa pospolite. Przestawali też być potrzebni okupantom. Na początku kwietnia 1944 r. wszystkich członków szajki pochwycono i rozstrzelano przed posterunkiem policji w Szaflarach.

DAWID GOLIK, historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie